kostucha76
|
Dobrze Dziewczynki to ja też zmykam
Dobrej nocki... i dużo siły na jutrzejszy dzień, buziaki :* |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
karolkago82
|
A mój małzonek to przezył to z pewnościa bardzo bo juz jesteśmy ze soba 7 lat i go troszke znam, ale on o tym nie rozmawia. W szpitalu był kochany, potem troszkę o tym pogadaliśmy.Teraz każe mi sie nie zadręczac. Tydzień po poronieniu powiedział że nie chce już dzieci bo nie zniósłby kolejnej straty. Teraz zmienił zdanie
|
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
agneskapineska
Administrator
|
Karolko, mamy dużo wspólnego widzę ;> Też mamy podobny staż.
Każdy facet także potrzebuje czasu, żeby dojść do siebie... Bądźmy dziś z Nimi... |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
lora28
|
Mój mąż....człowiek skała jeśli chodzi o emocje....tak zaczynam temat... Cierpi,widzę to,ale o stracie przestał już mówić,słucha mnie,jednak trudno mu się ze mną rozmawia,ostatnio powiedział,że nie lubi kiedy mam doły,bo mu strasznie przykro ale nie ma pojecia co mi powiedzieć... Rozumiem Go,broni się,wypierając temat,ale czasem po powrocie z pracy mówi,że myślał o Patryku,dzisiaj napisał mi,że myśli o naszych dzieciach...Oglądając pierwszy raz film Patrysiowy płakał chociaż starał się ukrywać łzy jakby się ich wstydził...bo przecież jest Facetem....Podczas moich kolejnych pobytów w szpitalach do końca powtarzał mi,że nie wierzy w to,że Patryka z nami nie będzie.I nasz syn to wiedział,bo kiedy Daniel zaczynał do niego mówić,wiercił się i zawsze,do samego końca reagował na głos Taty,czasem się wkurzałam,że na mój nie,ale na męża zawsze.Zazwyczaj wypychał nóżkę z prawej strony....Kiedy dowiadywaliśmy się pierwszy raz o tym,że Malutki może nie przeżyć,mężowi zrobiło się słabo,nigdy nie wymiękał,ani przy porodzie Pawła,ani widząc najgorsze widoki,jest honorowym dawcą krwi,nic Go nie rusza,więc wyobrażam sobie czym była dla Niego ta wiadomość....
To On zostawał z Pawełkiem kiedy kolejny raz zapewniałam,że mamusia już na pewno ostatni raz zostawia ich samych,pracował i zajmował się Małym....A gdy przyszedł nasz dzień...pierwszy dzień wiosny mąż siedział ze mną w szpitalu i nie opuścił mnie na krok przez 11 długich godzin...był ze mną również na porodówce i tutaj kolejny raz emocje Go złożyły,drugi raz w życiu zrobiło Mu się słabo...nie zemdlał,musiał wyjść z sali porodowej kiedy dostałam krwotoku.To On widział naszego Synka,On podtrzymywał mi głowę,żebym i ja go zobaczyła w tej pieprzonej szpitalnej misce,chociaż byłam w takim szoku,że nie wiedziałam,dlaczego On mi tak trzyma głowę i nawet nie myślałam co chce mi pokazać.....zapamiętalismy oboje,że miał strasznie dużo włochali na główeczce,nie pamiętamy widoku dokładnego,ale pamiętamy te włoski...łaskawie pokazano mi nasze dziecko z daleka na ulamek sekundy....Kiedy wróciłam z porodówki na patologię ciąży mój mąż spał na moim łóżku,ale czekał na mnie...On zorganizował pogrzeb Patrykowi,chociaż do tej pory to ja zajmowałam się wszystkim,co ma zwiazek z jakimikolwiek urzedami... Wiem jedno,strasznie dorósł przez to,co się stało,zmienił się,chociaż czasem nie wiedzę już iskierki w Jego oczach.... Jestem Mu wdzięczna za wszystko co dla nas robi... W moim zyciu jest także drugi mężczyzna...ten 5 letni,który na wiadomość o bracie szalał ze szczęścia,choć myślał,że będzie mial w domu Zuzię.On również przezywał z nami wszystko.Mówił do mojego brzucha,że ma wyzdrowieć,bo chce mieć brata,a kiedy Patryk odszedł,a ja wróciłam do domu po pogrzebie siedział na łóżku i płakał,bo on chce iść do braciszka,nie chce już żyć bez Niego....Serducho mi pękało,bo jak wytłumaczyć 5 latkowi coś czego my,dorośli nie jesteśmy w stanie pojąć....Pamiętam,kiedy wrócił z przedszkola i powiedział,ze poinformował panią Asię,że jego braciszek jest chory,potem ,że Patryk ma przesunięte kości czaszki i że najpewniej będzie Aniołkiem.Moje 5 letnie dziecko,przeszło przez chorobę i smierc swojego brata lepiej,niż my,dorośli....Teraz zanosi Patrykowi żołędzie z lasu,czasem cukierki i każdy nowy samochodzik,żeby pochwalić się bratu....W Dzień Dziecka wziął nawet swój balon z Zigzakiem ulubioną postacią z bajki i wypuścił go przy grobie....Albo chodził wokół grobków i pytał jak mają na imię koleżanki i koledzy Patryka.....pamięta i zawsze mówi,ze ma brata w niebie.... Faceci różnie przeżywają stratę,jedno jest pewne,Oni też cierpią...Mój mąż równiez nie chce nawet słyszeć o kolejnym dziecku,ale nigdy,przenigdy nie zrobię tak jak zalecał mi pewien ginekolog mówiący "co facet ma do tego,siadasz robisz swoje i po sprawie,Ty rządzisz..." Po tym wszystkim nie potrafiłabym potraktować swoich mężczyzn w taki sposób.a pisząć to uświadamiam sobie własnie,jak wielkie mam szczęście majac Ich przy sobie a jak bardzo tego nie doceniamy czasem,ech.. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
agneskapineska
Administrator
|
Loro Tak mi przykro, że spotkało Cię tyle cierpienia ech... Ale masz wspaniałych facetów i dobrze, że są z Tobą... Przytulam Cię mocno w Tym dniu i światełko dla Patryczka (*) Trzymaj się kochana.
|
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
kostucha76
|
Loruś, to prawda bez naszych wspaniałych Panów, nie dałybyśmy rady...dobrze, że są. Buziaczki :*
|
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
sara37 |
sara37
|
Ja zacznę od tego moje drogie koleżanki ,ze mąż mój na pewno przeżył to wszystko na swój sposób,znam go doskonale ma trudny charakter i raczej się nie zwiera nawet mnie niestety uchodzi za twardziela lecz nim tak naprawdę nie jest.Ma swoje odczucia i nie chce się z nimi dzielić nawet jak sobie wypije ciężko mu przychodzi cokolwiek mówić chociaż wtedy się wygada i nieraz popłacze.Jedno mnie w nim drażni i wkurza on mnie nie pyta co mnie boli czego mi brakuje albo co przeszłam nie chce wracać do tematu bo jak coś mówię to twierdzi ze się nakręcam i po co wracam i płacze rozmyślam na nowo.Nie raz mówiłam mu że muszę o tym mówić bo oszaleje ale on nie rozumie właśnie wczoraj wieczorem rozmawialiśmy o tym i on do mnie takie słowa cytuje;tobie jeszcze nie przeszło o dziecku żeby je mieć. Nawet myślałam o adopcji albo rodzinie zastępczej sam mówił że może pomyślimy a nagle wczoraj odebrał mi nawet tą nadzieję ze może się uda Ja nieraz już nie wiem jak z nim rozmawiać co dalej robić Jestem załamana nie mam już ochoty na nic wszystko mnie dobija wszyscy odbierają mi nawet nadzieję a mi pozostaje tylko smutek i żal i rozpacz
|
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
agneskapineska
Administrator
|
Syluś, tacy są faceci Nie miej żalu do swojego męża, że nie przeżywa tego na Nasz babski sposób :/ Oni nie pokazują uczuć tak ja My, baby Ale wierz mi, że równie bardzo to przeżywają... Z jednej strony myślę, że ma rację, że troszkę za bardzo napierasz... Wiem, że straciłaś drugą dzidzię i jest Ci potwornie ciężko, ale pozwól sobie i Twojemu oranizmowi dojść do ładu... Uspokoisz się troszkę psychicznie, to też inaczej spojrzysz na męża... On chce dla Ciebie dobrze wiesz? Nie odbiera Ci nadziei! Chce, żebyś odpoczęła psychicznie po tym co się stało... Mów o tym, co czujesz. Tacy są faceci, że nie zawsze pytają, co Cię martwi... Mój mąż też taki jest, dlatego ja sama do Niego mówiłam, męczyłam tematem, bo mnie też pomagała rozmowa o tym. Nie irytuj się tak bardzo... Może poprostu się do Niego przytul? Myślę, że troszkę też się na Nim wyładowujesz... A pamiętaj, że Twój mąż Cię bardzo kocha i napewno chce mieć z Tobą dzidzię, tylko tak jak mówi, chce byś troszkę odpoczęła od stresów. Postaraj się troszkę dojść do siebie, a zobaczysz, że znów nadejdą te dni, kiedy znów spróbujecie Ściskam Cię mocno kochana! Nie daj się nerwom :*
|
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Kinga-N
|
Nigdy wcześniej nie pisałam w tym wątku,ale dziś postanowiłam to zrobić...
od pewnego czasu mam wrażenie,że wszystko się między nami popsuło,oddalamy się od siebie coraz bardziej choć udajemy,że tak nie jest.Mój mąż już po powrocie ze szpitala powiedział,że nie powinnam do tego wracać,miał pretensję o to,że całymi nocami płakałam,a w dzień byłam nieobecna...i choć umiał mocno mnie przytulić,to jednak to nie było chyba to czego oczekiwałam.Kiedyś po rozmowie z Pestką nie wytrzymałam,napisałam mu SMSa(dzień wcześniej trochę się pokłóciliśmy,z innego powodu) a w nim wszystko co myślałam,co mnie bolało...nie przebierałam w słowach o nim,o jego rodzinie... kiedy przyjechał po mnie na koniec pracy przepraszał mnie za poprzedni dzień.czekałam kiedy powie coś na temat moich odczuć,ale się nie doczekałam.wieczorem spytałam czy czytał moją wiadomość,odparł,że nic nie dostał.zamurowało mnie,ten SMS do niego nie dotarł,nie wiedziałam co mam o tym myśleć?nalegał,żebym powiedziała co mu napisałam,ale ja nie umiałam.pokazałam mu swój telefon,czytał i nic nie mówił...ja się rozpłakałam. kiedy skończył mocno mnie przytulił i powiedział,że jemu też jest ciężko,że on też stracił swojego aniołka,że bardzo mnie kocha i zawsze przy mnie będzie. to było wspaniałe...długo na to czekałam! po jakimś czasie zrozumiałam,że też cierpi,że też boli go serce.wstał na nogi tak szybko żebym i wstała,potrzebował tego,żebym znowu się uśmiechnęła. wiem też,że bardzo pragnął tego dziecka i jest mi przykro,że już go nie ma. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
agneskapineska
Administrator
|
Tak jak mówiłam Sylwusi... Dajmy szansę Naszym facetom, im też jest ciężko... Bądźmy z Nimi...
|
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
kostucha76
|
A mi czasami brakuje takiej szczerej rozmowy z moim mężem...wiem, że dużo przeszliśmy, że niejeden związek nie wytrzymałby tej próby...czasami mam wrażenie, że On już zapomniał...choć wiem że to nie prawda.
Wiem, że faceci mają inny tok myślenia, inaczej przeżywają porażki i sukcesy. Ale choćby sytuacja z wczoraj: Po przeczytaniu info o łykaniu kwasu foliowego przez panów, sprzedałam ten pomysł mężowi, ale on nie był zadowolony...wiem to bzdura, ale mnie to zabolało...pomyślałam sobie, że ja faszeruję się tabletkami od czasu kiedy zaczęliśmy starać się o dzidzię i to lekami czasami z poważnymi skutkami ubocznymi i się nie użalam, choć czasem mam dość, a zastrzyki bywają bolesne, a on się wzdryga na myśl o pigułce wielkości ziarnka kaszy... No i od słowa do słowa...ech ten tydzień jakiś taki nie teges |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez kostucha76 dnia Wto 20:23, 10 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz |
agneskapineska
Administrator
|
Kostuszko - wiele przeszłaś bohaterko Ty Nasza :***
A menowi folik podawaj w rozgniecionych ziemniakach Główka do góry kochana, ten tydzień niedługo się kończy i następny będzie lepszy |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Kinga-N
|
Kostka już kiedyś Ci pisałam,że dla mnie jesteś WIELKA!
Aga ma rację musimy wierzyć,że każdy następny dzień będzie lepszy od poprzedniego. ja w to uwierzyłam odkąd jestem z WAMI!!! ja na razie nic nie łykam,pytałam lekarza jak byłam na wizycie kontrolnej po zabiegu i powiedział,że na razie żadnych leków nie mam brać. 20 października byłam na pierwszych badaniach,wczoraj mój ginekolog przysłał mi smsa,że ma już wszystkie wyniki,napisał że są dobre.umówiłam się na kolejną wizytę na 1 grudnia i wtedy zdecyduje co dalej? |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
agneskapineska
Administrator
|
No widzisz Kingo! Mówiłam, że będzie dobrze!!! Ja tu wierzę za Was wszystkie moje kochane! Uszy do góry!
|
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
kostucha76
|
Kinia no to extra wiadomości no i miło ze strony ginekologa, że wysłał ci powiadomienie o wynikach.
Taaa Agnesko to może w ogóle zastąpię ziemniaki folikiem...takie kwasowofoliwepuere spróbuję jeszcze pomolestować mężusia o ten kwas foliowy, a jak nadal będzie upierał się przy swoim to wprowadzę do naszego codziennego menu urozmaicenie w postaci dosypywania pokruszonego foliku do każdej potrawy od przybytku głowa nie boli a czego oczy nie widzą... |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Mężczyźni w obliczu straty. |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.