Forum Jestem Mamą Anioła... Strona Główna


Jestem Mamą Anioła...
Forum wszystkich tych, których bocian zgubił się w zamieci
Odpowiedz do tematu
Jak wielka jest moc modlitwy-ku pokrzepieniu.
Kasia W.



Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 1964
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kalisz

Musze Wam to opowiedzieć bo to dla mnie ogromne świadectwo i wiara w to,że Bóg naprawde jest,mam tylko nadzieje,że nie bede w Waszych oczach dewotką nie mam tego na celu,ale chce Wam pokazać działanie Boga w moim życiu.
W pierwszą ciążę z Adusia nie mogłam odrazu zajść pojechaliśmy po moich trzydziestych urodzinach i po naszych zaręczynach na tydzień do Tunezji tak przypadały dni w których mogła bym zajść w ciąże okazało się to klapą,później kolejny miesiąc i kolejny i kolejny no i w grudniu postanowiliśmy z Arekiem,że jak nie zajde w ciąże to w styczniu najpóźniej w lutym pójde do lekarza przebadać się.W styczniu dostałam wiadomość,że moja Koleżanka - Przyjaciółka z którą znałam się całe życie (obecnie mieszka w Szwecji)urodziła zdrową Córeczke cieszyłam się z Nią i pytałam Boga czemu ja nie moge się też z tego cieszyć,Aleksandra urodziła się 7 stycznia,ja 8 stycznia poszłam do kościoła z testami owulacyjnymi by modlić się o to bym też została szczęśliwą maminką,modliłam się przy żłobku z malutkim Jezuskiem do Maryii która była szczęśliwą Matką by mnie również obdarzyła tym uczuciem i tą łaską.9.01 zrobiłam test dwie krechy jak malowane więc do dzieła szłam na popołudniu do pracy więc szybki sex nóxie do góry i zaklęcie wchodzcie dzicie wchodzcie,poszłam do pracy z mieszanymi uczuciamy.Po tygodniu robie bardzo czuły test i klapa jedna kreska no i myśle,że pewno coś jest nie tak skoro tyle czasu się staramy i nić,po tygodniu okres się spóźnia 1 dzień ale nie biore tego na barki ciąży tylko przemęczenia,mam przecież nocki,ale coś mnie tkneło kupuje przed pracą test robie w pracy no i pisze smsa do Arka - pocianki przyleciały- radość wielka,modlitwa i powierzenie tego Bogu pomogło.
Szczęśliwie znosze okres ciąży,Koleżanki chodzą na wizyty raz w miesiącu ja przezorna i wystraszona ciężarna jestem u lekarza raz na 3 tyg. za każdym razem prosze chociaż o sekunde USG czy serduszko bije no i jest wszystko dobrze,jedynie co poziom cukru po obciążeniu glukozą wychodzi troszke wyższy więc ide na badania do szpitala 2 razy,wszystkie badania książkowe nie tyje bo i tak już jestem otyła,wręcz chudne za do mam duże uznanie u lekarzy w szpitalu(nie zależało mi na tym bo byłam przygotowana na przytyczki co do otyłości i miałam już naszykowane odpowiedzi,poprostu bałam się na zapas niepotrzebnie)
28 września trafial na patologie z wysokiem ciśnieniem,szybko nawiązuje temat z Dziewczynami z sali i za godzine tak jesteśmy ze sobą zżyte jak byśmy się znały 10 lat,badania,pomiary leki na obniżenie ciśnienia no i tak sobie leże przez weekend jest mi raźniej bo Koleżanka obok mnie też grubasek wesoły także nie jestem sama Razz no i w nocy z 30.09 na 1.10 czuje coś mokro w majtkach ale że jest 3.30 to wcale nie mam ochoty iść do łazienki tymbardziej ze mam daleko,no ale wstaje i ide okazuje się,że to wody mi odeszły,odrazu jade na góre na porodówke.Tam badanie kąpiel i inne procedury,zaczynam silnie wymiotować boje się,że może coś nie tak no ale gdzie zaraz się urodzi moja wyczekiwana i upragniona Adusia więc co może się dziać,o 7 przyjeżdza Arek podchodzi do mnie Położna którą miałam załatwioną więc czuje się już troszke lepiej psychicznie no i przez cały czas leje się ze mnie pot wiadrami,leże podłączona pod KTG wije się z bólu o 9 po wizycie dostaje kroplówke na skórcze ustały,no i od teraz wszystko dzieje się w piorunującym i zawrotnym tępie,Położna znika i wraca z dwoma lekarzami,z pediatrą,anestazjologiem i pięlegniarkami bo okazuje się,że KTG pokazuje że tętno zanika,no i padają słowa,że pojawiły się komplikacje Dziecku spada tętno i poród musi być zakończony interwencyjnie albo próżnociąg albo kleszcze,no a ja w tej sekundzie dostaje spokój od Boga,ja która tak bardzo się bałam,panikowałam,martwiłam się w momencie staje się spokojna nic nie mówie nie płacze nie panikuje tylko w myślach prosze Boga,aby prowadził ręce lekarzy cały czas to powtarzam ból staje się nie do zniesienia,ale nie martwie się tym chce aby Adusia urodziła się cała i zdrowa.Zerkam w okno a tam przylatują trzy gołąbki myśle sobie dziś na spokojnie i bez emocji,że to był znak moj Tata,moja Babcia i mój Dziadek którzy dawno odeszli,a których tak Kochałam.No i dalej modlitwa Boże prowadz ręce lekarzy,no i lekarz wyciąga moją Adusie sama Ją wyparłam,słabiutką siną jak jagódka malusieńką,spoglądam tylko na czarny łepek dotykam Ją paluszkiem i pielęgniarka zabiera Ją do inkubatora,lekarka bierze Jej rączke i opuszcza bezwładnie i mówi ale wiotka,a ja na to patrze i nie reaguje bo wiem w swoim sercu,że wszystko jest dobrze,jestem spokojna teraz wiem,że to był spokój od Boga i Jego miłość która dała mi przejść przez to wszystko.Adusia urodziła się o 9.35 o 14 była już ze mną.
Dopiero w domu dotarło do mnie,jakie wielkie było zagrożenie Jej życia jak przeczytałam w wypisie zagrożenia życia płodu.
Teraz gorąco dziękuje Bogu,że dał mi siły i moc bym mogła przejść przez to wszystko,no i wiem,że Bóg działa w moim życiu,i że nie daje nam nic ponad nasze siły.
Wiara czyni cuda i coś w tym napewno jest,no i modlitwa ma ogromną moc.Wierze,że Bóg miał teraz jakiś plan jeśli pozwołił Dzidziulkowi odejść,że nie stało się to bez przyczyny,chociaż trudno mi było na początku w to uwierzyć i z tym się pogodzić,to wiem i wierze w to,że Bóg wie co robi.
Jeśli Komuś wystarczy siły i zacięcia aby przeczytać moją historie to będe się cieszyła i będe wiedziała,że ku pokrzepi to ma służyć.

Dziękuje za to,że jesteście tutaj i że wspólnie dajemy sobie siły i wiary w lepsze jutro.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lora28



Dołączył: 06 Paź 2009
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Kasiu ja już mówiłam,kochana jesteś! Przytulam mocno,gdyby było więcej takich ciepłych osób jak Ty,nie byłoby zła na tym Świecie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
agneskapineska
Administrator


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 2109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Może to i przykre, ale masz rację w tym, że dopiero tak ciężkie i bolesne doświadczenia pokazują nam istnienie Boga. Pozwalają znajdować sens i zrozumienie w tym, co się stało... A modlitwa, rozmowa z Bogiem wycisza i koi nasze obolałe serca...
Buziaki Kasiu Smile*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mania27



Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 816
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Kasiu cieszę się niezmiernie że taki temat założyłaś, ja na pewno też tu coś wrzucę... ale teraz nawet nie mogę dokładnie przeczytać bo idę zaraz do gina z wynikami na monitoring...odezwę się później papa Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pestka
Administrator


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Otwock

Kiedyś wrócę i spróbuję przyjąć to tak, jak Ty Kasiu - narazie dochodzę do siebie po wczorajszej mszy i wcale nie czuję się dobrze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kasia W.



Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 1964
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kalisz

Pestko Kochana rozumiem Cię doskonale,ja w pierwszym odruchu pogniewałam się na Boga,twierdziłam,że spał jak mojemu Dzidziulkowi przestawało bić serduszko,a modliłam się na prosiłam i co się stało,ale z czasem z upływem godzin,dni tygodni zrozumiałam,że Bóg mnie nie chciał ukarać,odwróce troszke sytuacje,gdymym urodziła gdyby Dzidziulek był ciężko chory zdany na moją opieke całe życie,całe moje życie kiedy bym żyła to co wtedy bym mówiła Bogu jakie bym wtedy miała żale i pretensje do Niego.Zrozumiałam to i przetłumaczyłam sobie po pewnym temacie na kaffe,najsmutniejszy Dzień Matki (Lora Dziękuje) i naprawde jest mi lżej tak mysleć chociaż wiem,że to jest trudne nie ukrywam,że w sercu boli to bardzo bo jak by nie patrzeć straciłam Dziecko które nosiłam w sercu które 20.02.2010 sprawiło by bym znowu czuła się najszczęśliwsza na ziemi tak jak 1.10 2007,ale stało się inaczej i mysle,że bede jeszcze szczęśliwa tylko troszke później,no i jest mi lżej na duszy jak ułożyłam sobie to wszystko i wiem,że mojemu Dzidziolkowi też jest lżej tak u Bozi.
Prosze nie gniewaj się,że zrobiłam ten temat ale wiem,że ktoś poczyta zatrzyma się i prędzej czy później znajdzie odrobine ukojenia.

Chwilami myśle,że może jest mi łatwiej bo mam już Adusie mam dla kogo żyć i dla kogo budzić się rano.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pestka
Administrator


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Otwock

Kochana ja się nie gniewam. Ani mi to w głowie.

Wiesz Słonko ja też czasem, w złych chwilach myślę sobie, że tym, co już mają dzieci jest łatwiej, że one mogą swoje żyjące dziecko przytulić. Ale jak dochodzę do siebie jest mi wstyd, że tak myślę - bo śmierć dziecka zawsze boli - i nie mi oceniać, kogo bardziej a kogo mniej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kasia W.



Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 1964
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kalisz

Pestko chyba jest łatwiej,ale moge to ocenić z perspektywy osoby która ma już Dziecko i która ma też Dzieciątko u Bozi na górze.Niech Ci nie będzie wstyd bo chyba coś w tym jest o czym napisałaś,boli bardzo boli... ale biore Adule w ramiona i jest lżej jest moim ukojeniem także Kochana podpisuje się po Twoimi słowani.
Wielki szacunek dla Ciebie,że potrafiłaś o tym otwarcie napisać bardzo to doceniam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pestka
Administrator


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Otwock

Kasieńko ja po prostu wychodzę z założenia, że każdej z nas tutaj się bardzo podobne rzeczy walą przez głowę... i że nie wszystko, co czujemy jest dobre. Często walczę z zazdrością, czasem do tego stopnia, że życzę komuś "zbyt szczęśliwemu" źle, czasem myślę sobie, że płaczę, żeby ktoś inny mógł się śmiać, że ludzie swoim szczęściem chcą mnie pognębić...
Ale tak jak pisałam wyżej - przychodzi taka chwila, że się opamiętuję. I wtedy czuję się jeszcze gorzej niż wtedy, kiedy nachodziły mnie te podłe myśli. Bo w gruncie rzeczy wiem o tym, że nie jestem zła. Ale tak łatwo jest w rozpaczy źle myśleć. Na szczęście jeszcze nie przyszło mi do łba źle robić pod wpływem tejże rozpaczy i oby nie przyszło nigdy.
Wam się nie boję do tego przyznać - wiem, że zrozumiecie, wiem, że wiecie, że pod wpływem tego bólu, którego każda z nas doświadcza myśli się różnie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
agneskapineska
Administrator


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 2109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Rozważanie.

"Pan Bóg stawia nas wobec różnych zadań, różnych służb. Ta pierwsza i podstawowa służba, to służba miłości. Chrystus Sługa, który umywał nogi uczniom, On, Mistrz i Pan, wzywa nas, abyśmy czynili podobnie. Dla wielu z nas to powołanie w jakiejś ogromnej części realizuje się poprzez rodzicielstwo. I znów stają nam przed oczyma rodzice zmarłych dzieci - oni nadal są rodzicami, bo wierzymy, a nie tylko mówimy, że życie ludzkie zmienia się, ale nie kończy. Zostali wezwani do miłości matki, ojca, do ukochania dziecka, które powierzył im Pan Bóg i ta miłość w nich trwa. Ta służba miłości w nich jest. Nawet jeśli fizycznie nie mają dziecka obok siebie. Z rozmów z rodzicami zmarłych dzieci wynika, jak często poprzez słowo neguje się ich rodzicielstwo - może nie do końca zrozumiałe, nie do końca przez nas przyjęte... "oni byli rodzicami, niedoszli rodzice, ona poczuła się matką". A przecież Pan Bóg ich wezwał do tej służby, "sługami nieużytecznymi jesteśmy", oni też tak mówią, jesteśmy, a nie byliśmy, oni nie tylko poczuli się rodzicami, oni nadal nimi są. Choć to trudne rodzicielstwo, gdy się czeka na spotkanie z dzieckiem w niebie. Szczególnie często ta skarga powtarza się im dziecko było mniejsze, gdy zmarło w trakcie porodu, czy przed, czy na wczesnym etapie ciąży. Poronienie - z relacji rodziców - rzadko w praktyce odbierane jest jako śmierć dziecka.

O co jeszcze mamy się modlić? "Przymnóż nam wiary..." w tym miejscu, gdzie jestem, w tym, w którym mnie postawiłeś, nawet jeśli wszystkiego nie rozumiem. Skoro zostałem wezwany do bycia rodzicem i przyszło mi być rodzicem zmarłego dziecka... choć nie rozumiem wielu spraw, to przymnóż mi wiary, przymnóż im wiary.

To wiara pełna zaufania prowadzi nas do słów modlitwy, które padły w psalmie: jesteśmy owcami w Jego ręku. Dla rodziców zmarłych dzieci, szczególnie tych, które zmarły przed narodzeniem, czyli które nie otrzymały Sakramentu Chrztu świętego, te słowa są szczególnie ważne. Możemy wraz z rodzicami, jako wspólnota Kościoła żywić nadzieję, że te dzieci to też Jego owczarnia, że też są w Jego ręku. Bo one są, istnieją: w cichej modlitwie serca matki i ojca, pamięci rodzeństwa, są obecne poprzez świętych obcowanie w każdej Komunii Świętej.

"Krzywda mi się dzieje", a Ty nie pomagasz? Cała Ewangelia jest o tym, jak Bóg pomaga człowiekowi, każde wydarzenie to pochylenie się Boga-Człowieka nad ludzką krzywdą, gdzie nie ma miejsca na tłumaczenia "Bóg tak chciał, taka była wola Boża..." Przypomnijmy sobie choćby wskrzeszenie młodzieńca z Nain, wskrzeszenie córki Jaira, gdy Jezusowi nie były obojętne ból i cierpienie rodziców. Tak też jest dzisiaj. Bo Bóg nie chce śmierci, cierpienia, krzywdy. "Dobry jest Pan dla tych, którzy Mu ufają, dla duszy, która Go szuka." (Antyfona na Komunię) W takiego Boga wierzymy - Boga pełnego Miłosierdzia Boga, który pochyla się nad nami, który wychodzi nam na przeciw w każdym naszym nieszczęściu. Bo On chce, abyśmy żyli. I ta prawda przewija się też w pierwszym czytaniu: sprawiedliwy żyć będzie.

Niech te tematy: wiary i cierpienia, miłości i służby wracają do nas w rozpoczynającym się tygodniu. Miejmy oczy szeroko otwarte na cierpienie innych. Bo na końcu czasów usłyszymy słowa: Byłem nagi..., byłem głodny..., byłem spragniony... ludzkiego wsparcia, pocieszenia, modlitwy, miłości. Obyśmy odpowiedzieli, "kiedy widzieliśmy Cię nagim..., głodnym..., spragnionym...?"

Ech... Piękne słowa...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
UK35



Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 683
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Łodzi

Pestko na pewno jest łatwiej, gdy ma się już dziecko. Sama to stwierdziłam. A z tym co się myśli to chyba wszystkie tak mają. Pamiętam jak na ostatnie Boże Narodzenie moja siostra oświadczyła, ze jest w ciązy. Ja miesiąc wcześniej straciłam swoje maleństwa. Pierwsza myśl to była zazdrość po co jej trzecie dziecko jak ja nie mogę mieć nawet drugiego. Nikomu o tym nie mówiłam, bo to okropne. Wiem. Jednak nie zawsze można uwolnić się od takich myśli.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kostucha76



Dołączył: 05 Paź 2009
Posty: 1352
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: POZNAŃ

Agnesko...piękne.

Ja wieżę, że jest, ale nie ukrywam...mam do Niego żal i chwilowo gniewam się na Niego...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kasia W.



Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 1964
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kalisz

Kosta rozumiem Cię w 10000% też bym się tak czuła i tak się gniewała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pestka
Administrator


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Otwock

U mnie to nawet nie jest gniewanie się... to bunt.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kasia W.



Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 1964
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kalisz

U mnie zaraz "po" była nienawiść,nawet zaprzestałam jakiś czas odmawiać pacierz przy Adusi jak spała,bo po co.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jak wielka jest moc modlitwy-ku pokrzepieniu.
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 4  

  
  
 Odpowiedz do tematu